Zalew Nakło-Chechło nie będzie się rozwijał, jeśli samorządowcy nie rozwiążą jego problemów

Nad zalewem Nakło-Chechło sezon zakończony. Ten letni oczywiście. Zimą pewnie pojawi się tutaj grupa morsów. I to właściwie tyle, czego możemy oczekiwać. Tymczasem aż prosi się by zalew tętnił życiem cały rok.

Teren o ogromnym całorocznym potencjale rekreacyjnym właściwie się nie rozwija, a jeśli coś się zmienia, to tylko dzięki staraniom prywatnym właścicielom ośrodków wypoczynkowych i lokali gastronomicznych. Choć też sa to działania kosmetyczne. Droga na tzw. koronie zalewu się rozsypuje z każdym rokiem. Coś co mogłoby spełniać rolę deptaku, ścieżki rowerowej, nordicwalkingowej, czy biegowej nie będzie się wkrótce nadawała do niczego. Ośrodki wypoczynkowe również nie mogą się rozwijać. Dlaczego?

Wszystko z powodu pogmatwanej sytuacji prawnej zalewu Nakło-Chechło. Jest to teren Skarbu Państwa w zarządzie Lasów Państwowych. - Tak naprawdę to jest las, choć od dawna nie spełnia takiej funkcji - mówi Włodzimierz Błaszczyk, szef Nadleśnictwa Świerklaniec. To ta instytucja wynajmuje teren zalewu gminie Świerklaniec. Ostatnia umowa została podpisana w 2004 roku na 10 lat. Taka sytuacja powoduje, że nad zalewem Nakło-Chechło nie można właściwie niczego budować. Nawet szamba. Nie można też kompleksowo wyremontować dróg, a nawet stworzyć nowych parkingów. Nie można budować profesjonalnych tras rowerowych wokół zalewu o nawierzchni asfaltowej, co aż prosiłoby się na takim terenie rekreacyjnym. Dlatego też między wjazdami nad zalew przy drodze wojewódzkiej nr 908 powstała ścieżka dolomitowa, a i tak trzeba było się o nią bić, organizując rowerowe masy krytyczne. Utwardzenie pasa przeciwpożarowego pod miejsca parkingowe w ubiegłym roku też nie obyło się bez kłopotów. Gmina Świerklaniec je wykonała, ale od razu ktoś zauważył, że jest to naginanie prawa. Wójt musiał się tłumaczyć nadzorowi budowlanemu.

Wiemy o tych problemach właściwie od lat i nic się nie zmienia. Jest szansa, by do 2014 roku, gdy wygaśnie umowa najmu z gminą, uporządkować galimatias prawny zalewu Nakło-Chechło. To także ważne z punktu widzenia pozyskiwania pieniędzy unijnych na zagospodarowanie zalewu. A za dwa lata ruszą nowe programy unijne. Aby do nich aplikować trzeba mieć wyjaśniony status prawny nieruchomości. Można to zrobić poprzez uchwalenie planu zagospodarowania przestrzennego dla gminy.

- W tym planie trzeba określić zalew jako teren rekreacyjny i wystąpić o wyłączenie z produkcji leśnej. My nie mamy nic przeciwko temu, ale gmina musi przygotować plan, a radni go uchwalić. Powtarzam to od lat i to jest właściwie jedyna droga - tłumaczy nadleśniczy Błaszczyk. - Niestety, słyszałem, że nie zanosi się, by do 2014 roku taki plan został uchwalony - dodaje.

Zapytaliśmy o to wójta Kazimierza Flakusa. Twierdzi, że przygotowuje studium uwarunkowań przestrzennych, który jest wstępem do uchwalenia planu. Jak nam powiedział, tego ostatniego jednak nie zamierza na razie uchwalać. Nie zrobi tego, dopóki gmina nie zostanie właścicielem terenu. Przygotowanie planu wiąże się z kosztami, a wójt nie zamierza wydawać pieniędzy na coś, co nie należy do samorządu. Wójt Flakus powiedział nam, że występował z pismami do rożnych instytucji, w tym Lasów Państwowych i ministerstwa, ale dostał odmowną odpowiedź na prośbę o przejęcie zalewu. Włodzimierz Błaszczyk twierdzi, że lasu oddać nie może. Gdyby jednak gmina zmieniła w planie zagospodarowania status zalewu, to można myśleć o komunalizacji, czyli przekazaniu go na własność gminy. Wszystko jednak wskazuje na to, że w 2014 roku nic się nie zmieni.

A co Wy myślicie o tej sprawie? Czy zalew Nakło-Chechło ma wystarczającą infrastrukturę, czy może warto ją rozwijać? Czekamy na Wasze komentarze.