Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

POZNAŃ - Pracownicy Kai mają nikłe nadzieje na odzyskanie zaległych pensji

Mateusz Pilarczyk
Poznańska firma Kaja, która zajmowała się sprzedażą wełnianych kołder, kończy swoją działalność. Z okolic ulicy Starołęckiej poznikały już wszystkie szyldy prowadzące do siedziby firmy. Pozostała tylko strona internetowa, z której dowiadujemy się, że „prężnie i nieustannie rozwijająca się” firma szuka pracowników.

Tych ostatnich można znaleźć przed siedzibą firmy. Przychodzą tam, ponieważ mają jeszcze nadzieję na odzyskanie zaległych pensji. – Firma ledwo dyszy. Wynoszą już sprzęt. Zostały tylko osoby pracujące w administracji – mówi nam jeden z byłych już pracowników Kai. Jego słowa potwierdzają kolejni nasi roz-mówcy. Podkreślają, że nic nie wiedzieli o kłopotach firmy. Informacje o problemach z płatnościami i planowanych zwolnieniach nawet kilkuset członków załogi całkowicie ich zaskoczyły.

Jeszcze na początku roku nikt nie spodziewał się, że Kaja upadnie. Pod koniec grudnia w poznańskiej Andersii odbyła się uroczysta gala sponsorowana przez firmę. Pierwsze kłopoty pojawiły się w lutym. Na konta pracowników nie trafiły wówczas styczniowe wypłaty.

Potem było już tylko gorzej. Samochody, którymi jeździli handlowcy poznańskiej firmy, były w leasingu. Kiedy zabrakło pieniędzy, bank zaczął je zajmować.
– Dostaliśmy wypowiedzenia do 10 kwietnia – opowiada Aleksandra Kasprzak. – W Kai pracowała też moja córka. Nie będzie miała za co teraz zapłacić za mieszkanie ani spłacić kredytu, a jest samotną matką – żali się Aleksandra Kasprzak, która nie otrzymała jeszcze należnych pieniędzy. I póki co nie wiadomo, czy kiedykolwiek je dostanie.

Sytuacją w poznańskiej spółce zainteresowała się już Państwowa Inspekcja Pracy w Poznaniu.
– W lutym przeprowadziliśmy kontrolę w firmie Kaja. Dotyczyła ona głównie niewypłacania pracownikom wynagrodzeń za miesiąc styczeń – mówi „Polsce Głosowi Wielkopolskiemu” Jacek Strzyżewski z Państwowej Inspekcji Pracy w Poznaniu. – Na początku marca został skierowany wniosek o ukaranie pracodawcy – dodaje Strzyżewski. Za tego typu przewinienie pracodawcy grozi grzywna w wysokości 30 tys. zł.

Jak się okazuje, brak części wypłat za styczeń i luty to niejedyne zaległości wobec załogi. Firma zalega również części pracowników z ekwiwalentem za niewybrany urlop. Z tego powodu PIP zapowiada, że znów zbada sytuację w firmie Kaja.
Z prezesem tej spółki, mimo wielu prób, nie udało nam się wczoraj skontaktować.

Sprzedawali szlachetną pościel

Poznańska firma Kaja zajmowała się sprzedażą szlachetnej pościeli wełnianej. Handlowcy jeździli po całym kraju i przeprowadzali w wybranych miejscach pokazy. Zadaniem działu telemarketingu było zaproszenie na pokazy odpowiedniej liczby osób skłonnych zakupić kołdry. Podstawowy zestaw kosztował ok. 2000 zł. Za lepszy trzeba było zapłacić nawet dwa razy więcej. W ciągu miesiąca handlowiec firmy Kaja z prowizjami mógł zarobić od 2 do 3 tys. zł. Na podobne wynagrodzenie mogli liczyć telemarketerzy, którzy dostawali dodatkowe pieniądze za osoby, które pojawiły się na pokazach. Część sprzedaży odbywała się też na zasadzie handlu obwoźnego. Pracownicy pukali od drzwi do drzwi, oferując wełniane kołdry. Kaja przez pięć lat stałą się firmą zatrudniającą kilkaset osób. Według niektórych pracowników to tempo rozwoju było przyczynkiem do upadku firmy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oborniki.naszemiasto.pl Nasze Miasto