Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozbudują Żelazny Most?

Piotr Kanikowski
Piotr Krzyżanowski
Jeśli KGHM ma kontynuować wydobycie rudy miedzi do 2042 roku, jak zakładają plany, musi rozbudować Żelazny Most - największy w Europie zbiornik odpadów poflotacyjnych. Nie może tego zrobić bez zgody m.in. Lasów Państwowych i trzech gmin sąsiadujących z gigantem: Rudnej, Grębocic i Polkowic.

Od wielu miesięcy trwają w tej sprawie trudne rozmowy władz spółki z samorządowcami. Na razie porozumienia nie ma, ale żeby nie tracić czasu, w gminach zainicjowano już stosowne zmiany w studium zagospodarowania przestrzennego na obszarze przewidzianym pod inwestycję.

- Zaczęli ciąć 600 hektarów lasu na powiększenie zbiornika - twierdzi Danuta Wójcik, sołtys wsi Żelazny Most. Mieszkańcy tej i innych miejscowości w bezpośrednim sąsiedztwie wału entuzjazmem nie pałają. Wręcz przeciwnie - im zbiornik kojarzy się z zagrożeniem i uciążliwościami.

Roman Jabłoński, wójt Grębocic, przyznaje, że w tej sprawie włodarze gmin znaleźli się między młotem a kowadłem. Kowadło to lokalna społeczność, z reguły niechętna rozbudowie Żelaznego Mostu. Młot to KGHM.

- Musimy być odpowiedzialni, bo wiemy, jak wielu ludzi pracuje w Polskiej Miedzi i że ta inwestycja jest niezbędna dla przyszłości firmy - mówi wójt Roman Jabłoński. - Ale przed wydaniem zgody chcemy wyjaśnić wszystkie wątpliwości maksymalnie umożliwić opinii publicznej wyrażenie swych uwag. Rozmowy trwają długo. Trudno. Pośpiech jest dobry tylko przy łapaniu pcheł.

Choć wioski chciałyby w ramach zadośćuczynienia otrzymać np. nową drogę, skierowania do sanatoriów i na zielone szkoły, rozmowy nie polegają na takich targach. Samorządowcy podkreślają, że dla nich najważniejsze są kwestie bezpieczeństwa.

Ze strony KGHM płyną zapewnienia, że dla nich to również kluczowe zagadnienie. Spółka angażuje do pomocy najwybitniejszych specjalistów, m.in. z Polski, Norwegii, USA, Włoch i Wielkiej Brytanii. Dzięki temu Żelazny Most jest nie tylko największy w Europie, ale też najnowocześniejszy. Przez okrągły rok i 24 godziny na dobę obiekt kontrolują różnorodne systemy monitoringu i służby eksploatacyjne. Opowieść o błotnistej lawie, która rzekomo skrywa się za wałem, to tylko legenda.

- W przypadku awarii o szczególnie dużych rozmiarach, źródłem największego zagrożenia dla przyległych terenów mogłaby być woda zgromadzona w akwenie - mówi generalny projektant Krzysztof Wrzosek. - Nie jest jej jednak tak wiele, jak by na pierwszy rzut oka mogło się wydawać. Akwen, mimo że jest dość rozległy, nie jest głęboki. Jego maksymalna głębokość wynosi to około czterech metrów, a średnia nie przekracza dwóch.

Gdyby monitoring wykazał zagrożenie, zrzut awaryjny umożliwia częściowe lub całkowite opróżnienie zbiornika w ciągu kilku dni.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubin.naszemiasto.pl Nasze Miasto