Bal przebierańców w Galerii "Inny Śląsk"

Organizowany przez Krzysztofa Mazika bal przebierańców stał się już stałym elementem tak zwanego życia kulturalnego Tarnowskich Gór. Jednym z najważniejszych elementów balu jest rozstrzygnięcie konkursu na najlepsze przebranie.

Co roku do "Innego Śląska" przybywają na bal coraz świetniejsi goście. W zeszłym roku był zmechanizowany anioł. W tym roku bawiło się małżeństwo anielsko-diabelskie, a tuż przed samym rozstrzygnięciem konkursu do galerii weszła sama Pani Krysia P. (Eugeniusz Borecki). Czarna skromna sukienka, w której chyba tylko cudem mieści się obfity biust, natapirowana fryzura, torebka wysadzana złotymi cekinami, czarne rajstopki w kwieciste wzory oraz lakierki na bardzo wysokich obcasach...

Już po chwili okazało się, że promiennie uśmiechnięta Pani Krysia P. to sama Krystyna Prońko.

Gwiazdę już od drzwi witał i do stołu prowadził, odpowiedzialny za kulturę w mieście, naczelnik Wydziału Kultury Powiatowej Rady Narodowej Zenon P. (w rzeczywistości Jacek Figura). Powagi dodawały mu z pewnością grube szkła w okularach, wydęte usta i charakterystyczny wzrok stereotypowego urzędnika, zapatrzonego w sprawy kłębiące się ponad głowami zwykłych śmiertelników. Stroju dopełniały elementy tradycyjnie kojarzące się z "towarzyszami". Prochowiec i beret "z antenką".

Balowicze zaskakiwali pomysłami. Za barem stali, zupełnie zgodnie, kontrowersyjny biały raper Eminem (Szymon Kupny), jak skromnie przyznawał, ze względu na urodę wiele osób ponoć myliło go z Enrique Iglesiasem oraz ksiądz - Jacek Bugajski, swoją profesję zaznaczający tylko koloratką.

Zresztą sami gospodarze świecili dobrym przykładem. Pan Krzysztof witał gości jako papuga zamknięta w klatce.

- Tego samego dnia w galerii robiłem sobie przebranie - wyjaśniał.

Klatkę zrobił sobie sam. Kolorowe, w papuzich kolorach koszulki i spodenki zabrał dzieciom, wełniane pistacjowe rajtuzy żonie. Zaklinał się, że kupił jedynie paczkę kolorowych piórek, które wdzięcznie zdobiły jego tors i pupę. Do kolorowej czapeczki w paseczki dopiął wypchany bawełniany dziób a'la kakadu. Potem już tylko wystarczyło pilnować, aby papuziego dzioba nie umoczyć w kubku z kawą czy nie zapalić od papierosa. Mazik pilnował, ale z dziób w kawie i tak moczył.

Gospodyni, pani Aleksandra, przebrała się za zajączka wielkanocnego i paradowała po galerii z wiklinowym koszem wyładowanym pisankami większymi od strusich jaj.
Tradycja nakazuje, aby w pracach jury brały udział osoby zupełnie obiektywne. I jak co roku jurorski trzon tworzyli państwo Mazikowie. Sala, zgodnie z tradycją, przyjęła tę decyzję z zaskoczeniem i brawami.

Wybór był trudny, tym bardziej, że wielu stałych bywalców "Innego Śląska" wolało widać obchodzić walentynki i na balu się nie pojawiło.

- Dlatego nie przyznaliśmy pierwszego miejsca - tłumaczył Mazik.

Wyróżnienia zdobyli Owieczka, czyli Anna Byczek, Piekorz, czyli Adam Morawiec i Turczyn, czyli Adam Zięba. Drugie miejsce przypadło Pani Krysi P. Natomiast Grand Prix balu przebierańców zdobył Naczelnik Wydziału Kultury Powiatowej Rady Narodowej Zenon P. Od razu przeprowadził wywiad ze sławną piosenkarką. Ta zebranym pod sceną królewnom, wróżkom i anielicom tłumaczyła, że na wielkość biustu najlepiej wpływa wyciskanie sztangi.

- Każdy kiedyś musi zejść ze sceny - mówił na odchodnym Naczelnik, kończąc kilkuminutową perorę.

Po konkursie można było już zdjąć mało wygodne elementy stroju, jak choćby klatki na ptaki.