Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dla wielu osób nadawanie audycji w internetowym radiu stało się prawdziwą pasją

Magdalena Sekuła
Artur Kinastowski marzy o tym, by ludzie nie posiadający Internetu też mogli posłuchać jego audycji.
Artur Kinastowski marzy o tym, by ludzie nie posiadający Internetu też mogli posłuchać jego audycji.
Wyniki są takie: rekordowa słuchalność - ponad 700 podłączonych komputerów, po piętnastu miesiącach działalności 6 000 000 wejść na stronę internetową w ciągu miesiąca i słuchacze w 42 krajach na całym świecie.

Wyniki są takie: rekordowa słuchalność - ponad 700 podłączonych komputerów, po piętnastu miesiącach działalności 6 000 000 wejść na stronę internetową w ciągu miesiąca i słuchacze w 42 krajach na całym świecie.

- A miał to być tylko serwer opłacany przez grupkę znajomych, za pośrednictwem którego można by było posłuchać śląskiej muzyki - mówi Artur Kinastowski. Nie chce, by go nazywać szefem internetowego Radia Wesoły Hanys. Swoją funkcję określa jako "odpowiedzialny za całość".

Mikrofon dla żartu

Radio powstało w 2005 roku.

- Miałem styczność ze śląską muzyką, ponieważ organizowałem biesiady śląskie - wyjaśnia Kinastowski. - Na początku puszczaliśmy tylko muzykę, potem dla żartu włączyliśmy słowne zapowiedzi. Po miesiącu zorientowaliśmy się, że mamy słuchaczy, których nie znamy. Skontaktowaliśmy się z ZAiKS-em, wykupiliśmy licencję i tak się zaczęło…

W redakcji radia pracuje dwanaście osób. Są wśród nich pielęgniarki, emerytowany górnik, były ratownik górniczy. Mają wydzierżawione serwery. By grać, wystarczy mieć komputer, dostęp do internetu, mikrofon i... dużo zapału.

- Nasi prezenterzy to osoby, które same zgłaszają się do redakcji - mówi Kinastowski. - Ze słuchaczami kontaktujemy się za pomocą e-maili, komunikatorów i specjalnej konsoli pozdrowień. Nie zarabiamy na tym, to nasza pasja. Z umieszczanych na antenie reklam rozliczamy się jak każda firma. Nie pamiętają o tym właściciele stacji, które są wierną kopią naszej, a działają nielegalnie. To jest niesprawiedliwe, że oni nie płacą podatku, a my tak. Radio wymaga poświęcenia, czasu, pracy. Także wkładu finansowego. A działają radia bez licencji, takie, które nielegalnie w stu procentach kopiują to, co stworzył ktoś inny, przyjmują reklamy nie płacąc podatku, składek. Osoby, które tak robią, mają przewagę finansową, bo nie muszą się martwić, czy starczy na opłacenie składek ZUS czy tantiem ZAiKS-u.

Miś Uszatek na życzenie

Nielegalnie działających stacji jest bardzo dużo. Codziennie powstaje ich kilkadziesiąt, a kilkanaście upada. Nie są rejestrowane. Ich właściciele też mówią, że radio to ich pasja...

Mr Sandman, bo tak przedstawia się jeden z założycieli internetowej stacji grającej rock and rolla, rozpoczął przygodę z radiem przypadkiem:

- Zagrałem w jednej z rozgłośni, potem występowałem w kilku jednocześnie - wyjaśnia. - W końcu miałem dość dance'u i disco polo. Postanowiłem założyć swoje radio, które miało mieć klimat minionych lat... Udało się. Stacja działa już dwa lata.

- Odkryłam na nowo wiele utworów - mówi Zuzanna,
47-letnia pracownica biurowa, która słucha stacji internetowych od roku. - Bezpośredni kontakt z prezenterami za pomocą komunikatorów pozwala na zamawianie ulubionych kawałków. Tego nie ma w komercyjnych radiach. Tam puszczają tylko to, co w danej chwili promują wytwórnie płytowe.

A tu? Każdy znajdzie coś dla siebie. Utwory z koncertu na Wembley poświęconego pamięci lidera grupy Queen, Mieczysław Fogg, The Doors, Kat, a nawet piosenka do bajki "Miś Uszatek". W małych stacjach internetowych działa zasada: "mówisz i masz".

- Dzieje się tak, bo słucha nas niewiele osób - wyjaśnia Mr Sandman. - Stają się naszymi przyjaciółmi. Na antenie dowiadujemy się, że komuś urodziło się dziecko, że komuś ktoś umarł. Zdarzało się, że grałem dla dwóch osób, bo mnie o to prosiły. Radio to moje hobby, dlatego potrafię siedzieć przy komputerze cały dzień i grać dla jednego słuchacza. Dlaczego mam za to płacić ZAiKS-owi? Serwery w takich maleńkich radiach jak moje są wykupywane na 30 do 60 osób, pojawienie się nowego słuchacza graniczy z euforią. Zresztą czemu mam płacić tyle, ile właściciele ogromnych rozgłośni internetowych, które mają swoich reklamodawców? Dla nich to biznes, a dla mnie zwyczajna pasja.

Spotkania "na żywo"

W tym sporze każdy ma swoje racje. To co łączy obie strony to niewątpliwie miłość do muzyki. I wzruszające momenty: dla twórców małych rozgłośni to są te chwile, kiedy słuchacze w ramach wdzięczności za audycje przesyłają płyty z muzyką lub po prostu przychodzą do prezentera na kawę z paczką herbatników. Bo działając nielegalnie, nie mogą liczyć na nic innego.

- My otrzymaliśmy niespełna rok temu honorowy patronat od profesora Jerzego Buzka, na drugie urodziny dostaliśmy list gratulacyjny od marszałka województwa - mówi Kinastowski. - Ale nadal najbardziej wzruszają mnie spotkania na żywo z osobami, które niejednokrotnie są starsze ode mnie o jedno pokolenie. Spotkanie z prawdziwymi Ślązokami doceniającymi efekty naszej pracy...

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto