Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kowalczyk płakała przed startem

Przemysław Franczak
Nie jestem zawiedziona. W tym biegu chciałam zająć miejsce w pierwszej dziesiątce, a byłam piąta. Mogę więc czuć się usatysfakcjonowana - stwierdziła po starcie na 10 km techniką dowolną Justyna Kowalczyk. Jej kwaśna mina nie współgrała jednak z wypowiadanymi słowami. - Jestem po prostu bardzo zmęczona - tłumaczyła.

Od brązowego medalu Polkę dzieliło pięć sekund. Wygrała Szwedka Charlotte Kalla, przed Estonką Kristiną Smigun-Vaehi i Norweżką Marit Bjoergen.
10 km techniką dowolną to konkurencja, którą Justyna lubi najmniej. Do tego stopnia, że - jak zdradził później jej trener Aleksander Wierietielny - była gotowa się z niej wycofać.
- Zrezygnowalibyśmy, gdyby trasa była za bardzo zlodzona. Start w takich warunkach byłby śmiertelnie niebezpieczny - wyjaśniał.

Decyzja, że Justyna wystartuje zapadła podobno dopiero na rozgrzewce.
- Justysia rano przed biegiem bardzo mocno się zdenerwowała. Obudziła się, poszła na poranny rozruch i zobaczyła, że wszystko jest zlodowaciałe. Popłakała się nawet. Później jednak serwismeni zadzwonili, że trasa jest w porządku. Wtedy się uspokoiła i przygotowała do walki - opowiadał szkoleniowiec.

Dzień przed startem okazało się, że Kowalczyk nie będzie wybiegać na trasę ostatnia, jak by to miało miejsce w zawodach Pucharu Światu. Na prośbę trenerów obawiających się szalonych warunków i nagłych zmian pogody, najlepsze zawodniczki startowały z numerami od 11 do 33. Polka miała ten ostatni, więc i tak mogła kontrolować bieg.

Na starcie pojawiła przed godziną 10. Szła ze sporym plecakiem, do którego przytroczonych było kilka pluszowych osiołków, jej ulubionych maskotek. Obok niej z nartami szedł Estończyk Peep Koidu, jeden z jej serwismenów.

- Justyna bardzo lubi z nim wychodzić na start, bo to niespotykanie spokojny człowiek. I jest też, co istotne, małomówny. O co Justyna go nie zapyta, odpowiada ''mhm'' albo ''tak''. Nie udziela jej żadnych rad, bo przed biegiem Justyna tego nie lubi. Mówi jej tylko: biegnij dobrze, bądź pierwsza - opowiadał nam kilka dni temu trener Wierietielny.

Kowalczyk rzeczywiście wyglądała na spokojną i zrelaksowaną. Kilka minut przed startem złapała ją kamera. Szeroko się uśmiechnęła, pomachała. Chwilę potem czekała już na sygnał do biegu. Z podwiniętymi zadziornie rękawami biało-czerwonego kostiumu z ruszyła na trasę.
- Założyliśmy, że na początku nie będzie szarżować. Trzeba zacząć spokojnie by coś zostało na koniec - tłumaczył później szkoleniowiec.

Na pierwszych dwustu metrach towarzyszył jej doping polskich kibiców, w górę wystrzeliła tez biało-czerwona flaga z napisem ''Kasina''. To rodzinna miejscowość Justyny. Po chwili polska biegaczka zniknęła za pagórkiem.

Od tego momentu wszystko przestało być jasne. Fatalnie przeprowadzana transmisja, chaotycznie podawane międzyczasy sprawiały, że nikt nie wiedział, jak biegnie Polka i jakie miejsca zajmuje na kolejnych pomiarach czasu. Wiadomo było tylko, że po 1300 metrach jest piąta ze stratą 2,8 sekundy do Kalli.

Zniecierpliwieni dziennikarze i kibice rozglądali się bezradnie dookoła, ale - jak na ironię - jak tylko Justyna miała dobiec do kolejnego punktu pomiaru czasu, wtedy zmieniał się obraz na telebimie i pokazywano inny fragment trasy. Pewne było tylko jedno: Kalla nie słabnie i pruje do mety jak parowóz.

W końcu realizator się ulitował. Siódmy kilometr. Justyna miarowo pracuje, jest trzecia! Niewiele ponad 17 sekund za Szwedką. Może być dobry wynik.

Potem znowu nadeszło kilka minut niepewności. Na metę wpadła Smigun, która ostatnie kilometry przebiegła w szaleńczym tempie, a kilka minut później Bjoergen. Obie wiedziały, że z Kallą nie wygrają i czekały, co zrobi Kowalczyk.

Sylwetka Polki w końcu mignęła za drzewami. - Justyna, Justyna! - zerwał się doping. Jednak kiedy już wjechała na ostatnią prostą stało się jasne, że medalu nie będzie. Przegrała go tylko i aż o pięć sekund.
- Widocznie osłabła na końcu - komentował na gorąco trener Wierietielny. - Na tym siódmym kilometrze starałem się jej podpowiedzieć by wytrzymała, ale zabrakło jej sił. Cóż, będziemy walczyć w następnych dniach.

Szkoleniowiec uznał jednak taki początek igrzysk za dobry.
- Ten pierwszy bieg był dla nas najcięższy - mówił. - Ale czy teraz będzie już z górki? Nie wiem, ale na pewno w każdym starcie Justyna da z siebie wszystko. Na pewno się jednak nie uspokajamy. Tutaj nie będzie żadnego łatwego biegu.

O dziwo, zawiedzeni nie byli kibice. - Wcale nie jest tak źle, a złoto będzie następnym razem - nie przejmowała się grupka fanów ze Świdnicy.

Być może na sukces doczekają się w środę. Na ten dzień zaplanowano bowiem sprint stylem klasycznym Kowalczyk jest w nim murowaną faworytką do medalu.

Pozostałe Polki wypadły wczoraj na miarę swoich mozliwości. Sylwia Jaśkowiec była 28. (ponad półtorej minut straty do Kalli), Kornelia Marek 39., a Paulina Maciuszek 45.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na suwalki.naszemiasto.pl Nasze Miasto