Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mają się za dobrze?

Krzysztof Szendzielorz
Pracownia spectrofotometrii atomowej w Miasteczku - tu właśnie bada się stężenie ołowiu. Na zdjęciu: laborantki Irena Szafranek, Edyta Saganowska i Ilona Ogrodnik.
Pracownia spectrofotometrii atomowej w Miasteczku - tu właśnie bada się stężenie ołowiu. Na zdjęciu: laborantki Irena Szafranek, Edyta Saganowska i Ilona Ogrodnik.
Fundacja na rzecz dzieci "Miasteczko Śląskie" sporządziła raport z badań dzieci w zakresie narażenia środowiskowego na ołów, jakie przeprowadziła w tym roku.

Fundacja na rzecz dzieci "Miasteczko Śląskie" sporządziła raport z badań dzieci w zakresie narażenia środowiskowego na ołów, jakie przeprowadziła w tym roku. Wynika z niego, że coraz więcej rodziców rezygnuje z diagnozowania swoich pociech na obecność metali ciężkich we krwi.

W badaniach, które fundacja przeprowadziła na przełomie maja i czerwca tego roku, uczestniczyło 330 osób. Objęły one, podobnie jak w poprzednich latach, dzieci ze szkół podstawowych oraz młodzież gimnazjalną. Diagnostyka przesiewowa jest prowadzona wśród dzieci co dwa lata.

- Badania są dobrowolne i są wykonywane za zgodą rodziców - podkreśla Mieczysław Dumieński, prezes fundacji.

W raporcie czytamy także: "Tegoroczne badanie wykazało istotne pogorszenie wyników u dzieci w przedziale wiekowym szkoły podstawowej. Jest to spowodowane pogorszeniem sytuacji środowiskowej zwłaszcza w obszarach przyległych do Huty Cynku".

Prezes Dumieński, który podpisał się pod raportem, podkreśla jednak, że na przestrzeni lat programy wdrażane przez fundację pozwoliły w istotny sposób ograniczyć zawartość metali ciężkich w organizmach dzieci.

- Wychodzimy jednak z założenia, że każda ilość ołowiu we krwi jest zagrożeniem - mówi Dumieński.

- Ołów jest zbędnym pierwiastkiem do prawidłowego funkcjonowania. Jego obecność w organizmie może powodować zaburzenia koncentracji, osłabienie układu kostnego, a w skrajnych przypadkach nawet osteoporozę. Bardzo wysoki poziomu ołowiu we krwi może spowodować u dziecka także ciężką chorobę nerek, tak zwaną nefropatię ołowiczą. Takich przypadków jednak nie mieliśmy - dodaje Ewa Koczyba, higienistka w szkołach Miasteczka Śląskiego.

Z raportu wynika, że poziom ołowiu w decylitrze krwi dzieci, które chodzą do szkoły podstawowej wynosi 5,52 jednostek. Górna granica normy to 5,1. Młodzież gimnazjalna ma lepsze wyniki. W ich przypadku średnia wynosi 3,48. Dlaczego?

- To wynika z trybu życia, jakie prowadzą najmłodsze dzieci. One są bardzo ruchliwe, mniej dbają o higienę osobistą, więcej biegają. To naturalne - tłumaczy Koczyba.

Żeby obniżyć poziom ołowiu w organizmie fundacja wysyła dzieci na kilkutygodniowe kolonie, obozy i zielone szkoły w góry i nad morze. Organizuje także liczne wyjazdy na basen, chociażby do Bytomia.

- Stwierdzono, że dzieci uprawiające sport są mniej zagrożone - mówi prezes Dumieński.

Wyniki badań w Miasteczku Śląskim są tylko nieco wyższe od tych prowadzonych przez fundację w innych szkołach, chociażby w Tarnowskich Górach. Skąd zatem taki pesymistyczny ton w raporcie? Odpowiedź można znaleźć w biuletynie informacyjnym z początku lipca, jaki wydała fundacja.

"Nie stanowi to (wyniki badań -przyp. red.) zaskoczenia dla Fundacji, gdyż od dłuższego czasu występują incydenty związane z dodatkową emisją zanieczyszczeń z Huty Cynku, co odnotowane jest głównie na punkcie pomiarowym w Żyglinku". Okazuje się, że to właśnie w tym rejonie, a przede wszystkim w Żyglinie część rodziców nie zgodziła się na przeprowadzenie badan u swoich dzieci.

- Na razie są to incydentalne przypadki - podkreśla prezes Dumieński. - Jednak w sumie dziwię się, że niektórzy nie chcą wiedzieć jaki jest stan zdrowia ich dzieci - dodaje. Fundacja miewała także w minionym roku trudności z zapełnieniem autokaru dzieci na wyjazd na basen, pomimo, że je dofinansowuje.

Teraz mamy też problem z zebraniem chętnych na wyjazd profilaktyczno-zdrowotny dla dzieci do Łeby. Turnus rozpocznie się na początku września - martwi się Dumieński. Zapowiada, że jeśli do 15 sierpnia sytuacja się nie zmieni to nad morze wyjadą dzieci z obszarów mniej zagrożonych. W fundacji w ogóle zastanawiają się czy organizowanie takich wyjazdów ma jeszcze sens.

"Przypominamy, że dzieci pracowników, emerytów i rencistów Huty otrzymują refundację wniesionej dopłaty rodzica. Zasada ta dotyczy także wielu innych zakładów" - napisał w biuletynie prezes fundacji. Wyjazd dziecka nie powinien przekroczyć w tym przypadku 150 zł. - Czy zatem można sobie wyobrazić korzystniejszą sytuację? - pyta retorycznie Mieczysław Dumieński.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tarnowskiegory.naszemiasto.pl Nasze Miasto