Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Odpady pożądania...

Monika Pacukiewicz
Michał Szwarcnabel twierdzi, że nie przeszkadza w likwidacji Zakładów Chemicznych.
Michał Szwarcnabel twierdzi, że nie przeszkadza w likwidacji Zakładów Chemicznych.
Michał Szwarcnabel i Czesław Ćwieląg, tarnogórscy przedsiębiorcy, kupili około dziesięciu hektarów gruntów, na których mieszczą się składowiska toksycznych odpadów po byłych Zakładach Chemicznych „Tarnowskie ...

Michał Szwarcnabel i Czesław Ćwieląg, tarnogórscy
przedsiębiorcy, kupili około dziesięciu hektarów gruntów, na których mieszczą się składowiska toksycznych odpadów po byłych Zakładach Chemicznych „Tarnowskie Góry”.

Są właścicielami ponad 430 tysięcy ton niebezpiecznych odpadów. W przyszłości Szwarcnabel chciałby tu wybudować lądowisko dla prywatnych samolotów. Na przeszkodzie stanąć mu jednak może Józef Korpak, starosta tarogórski. Korpak chce wywłaszczyć z tego terenu nowych właścicieli.

Unijna sakiewka
Powiatowe władze starają się o ponad 73 miliony złotych dotacji z Unii Europejskiej, koniecznej na dokończenie likwidacji Zakładów Chemicznych. Korpak twierdzi, że nie może wydać publicznych pieniędzy na sprzątanie prywatnego terenu.

Istnieje też ryzyko, że UE nie da powiatowi ani grosza. Wszystko dlatego, że samorządowcy wnioskowali o pieniądze wtedy, gdy tereny, na którym było składowisko, należały do krakowskiego oddziału Agencji Mienia Wojskowego. Dopiero po złożeniu wniosku w UE Agencja Mienia Wojskowego wystawiła je do sprzedaży. Korpak zapewnia, że stara się teraz zrobić wszystko, by teren pod składowiskiem znowu stał się własnością Skarbu Państwa.

Jak na razie unijni urzędnicy nie zajęli żadnego stanowiska w tej sprawie. I nie mogli. Władze powiatu poinformowały o kłopotach tylko Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska, który współfinansuje likwidację Zakładów.

Negocjacje na nie
Dotychczasowe starania polubownego załatwienia problemu spełzły na niczym. Korpak zaproponował odkupienie toksycznego składowiska za cenę, za jaką przedsiębiorcy je kupili. To około 30 groszy za metr kwadratowy. — To jest ostateczna propozycja — zaznacza.

Problem jednak w tym, że przedsiębiorcy zażądali
o wiele więcej. Około 20 złotych za metr kwadratowy. Jeszcze w zeszłym roku Szwarcnabel zapewniał DZ, że nie kupował terenu po to, by nim spekulować. Zapowiadał budowę lądowiska, o którym marzył od lat.

Dziś Szwarcnabel nie chce potwierdzić ani zaprzeczyć temu, że proponował staroście odkupienie składowiska po 20 złotych za metr kwadratowy.

— Nasza oferta cenowa podawana w zeszłym roku jest już nieaktualna. Proponowaliśmy zamianę działek, jednak starosta mówi, że nie ma odpowiednich gruntów. A ja wiem, że ma grunty — twierdzi Szwarcnabel.

O jakie grunty chodzi? Szwarcnabel twierdzi, że chciał zamienić swoje toksyczne składowisko na te tereny po Zakładach Chemicznych, które są już zrekultywowane.
Tarnogórscy przedsiębiorcy i władze powiatu spotkali się w zeszłym tygodniu.

— Panowie nie chcą z nami rozmawiać. Spotkaliśmy się
i to całe nasze szczęście, bo inaczej sprawa jeszcze bardziej by się skomplikowała — mówi Korpak. — Uznaliśmy, że negocjacje zakończyły się wynikiem negatywnym. Dzięki temu za dwa miesiące będzie można wywłaszczyć nowych właścicieli, powołując się na realizację inwestycji celu publicznego, ponieważ chodzi o ochronę podziemnego zbiornika wód pitnych — wyjaśnia Korpak.

— Nie było żadnych negocjacji, a to nie jest inwestycja celu publicznego — ripostuje Szwarcnabel.

Nie potrafił jednak uzasadnić swojej opinii.
Obie strony są przygotowane do tego, by dochodzić swych racji przed sądem.

Urzędnik nie czyta gazet
Może nie byłoby całej sprawy, gdyby Starostwo Powiatowe stanęło do przetargu i kupiło od AMW grunty ze składowiskiem. Ale tak się nie stało. Dlaczego? Ogłoszenie o przetargu ukazały się m. in. we wrześniowej „Gazecie Wyborczej” i na stronie internetowej AMW. Korpak przyznaje, że... nie wiedział o przetargu, bo jego pracownicy nie przeglądają gazet pod tym kątem. Mówi też, że spodziewał się, iż AMW zawiadomi go o przetargu w osobnym piśmie, choć jak potem okazało się, nie ma takiego obowiązku.

— Starostwo popełniło mnóstwo błędów. Przede wszystkim nie skorzystało z prawa pierwokupu. Teraz urzędnicy zasłaniają się tym, że nie wiedzieli o przetargu. Za niewiedzę trzeba płacić — podkreśla Szwarcnabel.

On sam ogłoszenie o przetargu znalazł bez trudu. Zainteresowało go, bo już wcześniej znał teren.

— Moja firma pracowała przy rozbiórce budynków Zakładów Chemicznych — wyjaśnia. — Stając do przetargu, nie zastanawialiśmy się nad przyszłą wartością gruntów. Wiedzieliśmy tylko, że cena jest atrakcyjna. Zwróciłem też uwagę na jedną podstawową informację w specyfikacji przetargowej: że odpady na oferowanej działce są już likwidowane. Kupowaliśmy to z myślą, że odpady będą usunięte przez likwidatora Zakładów Chemicznych.

Szwarcnabel i Ćwieląg podpisali z likwidatorem Andrzejem Makowskim, umowę, na podstawie której na prywatnym terenie założono studnie i piezometry. To urządzenia do badania poziomu skażenia terenu.

— Działania starosty zmierzają ku temu, by przedstawić nas jako cwaniaków, którzy chcą spekulować. A starosta to mąż opatrznościowy? Sam fakt, że mamy podpisaną umowę z likwidatorem na wejście w teren, usuwa całkowicie problem. Myślę, że jakiekolwiek próby wywłaszczania nas są niezgodne z prawem — podkreśla Szwarcnabel.

Podejrzenie o niegospodarność
Pod obstrzałem znalazła się też krakowska AMW. Sprawą zainteresował się bowiem Lechosław Jarzębski, wojewoda śląski. Jego urzędnicy szacują, że po rekultywacji teren mógłby być wart nie 30 groszy, a pięć złotych za metr kwadratowy.

Podejrzenie o niegospodarność sprawdza teraz policja. Władysław Dall, rzecznik krakowskiego oddziału AMW, jest zdziwiony tym zarzutem. Wyjaśnia, że AMW planowała sprzedać ten teren już w 2003 roku. Jedną z przyczyn było to, że AMW nie chciała dłużej płacić podatku od nieruchomości za ów teren.

Jak na razie zamieszanie wydaje się sprzyjać nowym właścicielom. Szwarcnabel informuje, że kontaktowali się już z nim przedsiębiorcy zainteresowani inwestowaniem na jego nowych działkach.

O szczegółach na razie nie chce mówić.


  • Michał Szwarcnabel jest właścicielem kilkunastu hektarów w Dolomitach. Od dwóch lat stara się
    o pozwolenie na budowę centrum rekreacji i sztucznego stoku narciarskiego. Przez cały ten czas toczy boje z bytomskimi urzędnikami o wydanie dokumentów pozwalających na rozpoczęcie inwestycji.
  • emisja bez ograniczeń wiekowych
    Wideo

    Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

    Dołącz do nas na Facebooku!

    Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

    Polub nas na Facebooku!

    Kontakt z redakcją

    Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

    Napisz do nas!

    Polecane oferty

    Materiały promocyjne partnera
    Wróć na tarnowskiegory.naszemiasto.pl Nasze Miasto