- Obserwuję to zjawisko od kilku miesięcy. Ostatnio przybrało na sile – przyznaje dr Bogusław Wach, szef Przychodni Skórno-Wenerologicznej przy ul. 3 Maja w Lublinie.
– Zanim pacjent do mnie trafi, najpierw gorączkowo wyszukuje objawów swojej choroby w Interncie. Korzysta z porad i wypowiedzi na forum, umieszczanych przez innych w sieci. Podczas wizyty najczęściej okazuje się, że sam postawił już sobie diagnozę. Przy pomocy Internetu, który czasem okazuje się pomocny, a czasem może mocno zaszkodzić.
Sam postawi diagnozę, sam się wyleczy
Lekarze ostrzegają przed pułapkami autodiagnozy. Najgorzej jest wtedy, gdy nie kończy się na określeniu schorzenia. Coraz częściej pacjent zaczyna leczenie na własną rękę. Idzie do apteki bądź zamawia leki przez Internet, nie licząc się z tym, że może chodzić o zupełnie inną chorobę.
Zamiast na opryszczkę czy brodawki, stosuje terapię wskazaną przy atopowym zapaleniu skóry. To jednak pół biedy. Gorzej, gdy próbuje pozbyć się brodawek, nie zdając sobie sprawy z tego, że ma nowotwór. Złe skutki takiego leczenia dla specjalistów są później bardzo trudne do usunięcia.
Na tym nie koniec. – W ciągu ostatnich tygodni dwoje pacjentów przesłało mi zdjęcia swoich narządów rodnych. Pytali o to, czy rozpoznaję chorobę wenerologiczną, której najprawdopodobniej nabawili się podczas wakacji – opowiada lekarz. Dlaczego dochodzi do takich sytuacji?
Zdaniem lekarzy, powodów jest kilka. Jeśli w grę wchodzi choroba wstydliwa, obawiają się konfrontacji. Zanim zdecydują się na leczenie, długo poszukują odpowiedzi w sieci. Z podobnych względów wolą wysłać zdjęcie. Zdarza się jednak, że MMS-a ślą Polacy mieszkający za granicą, którzy nie mają wykupionego ubezpieczenia zdrowotnego.
Bo nie trzeba czekać w kolejce
Co myślą o tym sami pacjenci? – Kiedy przypuszczałam, że jestem w ciąży, pierwszych wskazówek szukałam właśnie w Internecie. Dwukrotnie poroniłam, dlatego swoje objawy konsultowałam zawsze z kobietami z forum. Miały podobne doświadczenia. W sieci byłam anonimowa i mogłam mówić o nich otwarcie – mówi 27-letnia pani Joanna z Lublina.
– Poza tym, na wizytę u lekarza trzeba zwykle poczekać w kolejce. Kiedy dzieje się coś złego, człowiek się niecierpliwi i szuka pomocy najbardziej dostępnej. Nie każdy ma pieniądze na prywatne leczenie. Dlatego Internet staje się sprzymierzeńcem pacjenta i chyba czas się z tym pogodzić – twierdzi Joanna.
Tadeusz Orzeszko, pomysłodawca portalu z poradami medycznymi dziecko24.pl, twierdzi, że takie serwisy to duże ułatwienie dla pacjenta.
– Zatrudniamy pediatrów, którzy codziennie odpowiadają na 70–200 pytań. W 95 proc. to matki niemowląt, pytające o możliwe przyczyny wysypki, wymiotów czy gorączki u swoich dzieci. Dostają u nas konkretne wskazówki. Łatwiej i taniej jest im skorzystać z bezpłatnych sugestii w sieci. Nie dyskryminujemy przy tym bezpośrednich wizyt u lekarzy – twierdzi.
– Zdajemy sobie sprawę, że Internet zastępuje dziś również poradniki i książki, stając się popularnym źródłem wiedzy. Nic jednak nie zastąpi normalnej wizyty i bezpośredniego kontaktu z lekarzem – przypomina dr Wach.
Czytaj także:
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?