Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Święta Jadwiga od trójwsi

MONIKA PACUKIEWICZ
Z roku na rok parafialny festyn, organizowany przez mieszkańców Ziemięcic, Świętoszowic i Przezchlebia, jest coraz bardziej okazały. W tym roku parafianie św.

Z roku na rok parafialny festyn, organizowany przez mieszkańców Ziemięcic, Świętoszowic i Przezchlebia, jest coraz bardziej okazały. W tym roku parafianie św. Jadwigi w Ziemięciach bawili się na festynie już po raz piąty. Z okazji jubileuszu postarano się, by zabawa była jeszcze huczniejsza.
Formuła imprezy od pięciu lat jest ta sama.

Jadwigafest zaczyna się zawsze w piątek korowodem oryginalnie przystrojonych pojazdów. Zawsze jest też Turniej Trójwsi o Puchar Proboszcza. Zawsze też w jego trakcie reprezentacje muszą się zmierzyć w jednej z najtrudniejszych konkurencji, jaką jest "ciepanie hutym Farorza", czyli rzucanie kapeluszem proboszcza.

- Najdalej w tym roku rzucili na osiemnaście moich kroków - wyjaśnia ks. Józef German, właściciel kapelusza.

Zawsze też parafianie i ich goście spotykają się na niedzielnym obiedzie organizowanym na boisku w Ziemięcicach, gdzie przez trzy dni trwa zabawa.

Przez te pięć lat festyn wyrósł na chyba największą imprezą w powiecie. W tym roku jego organizatorzy odebrali Zbrosławicki Laur, przyznawany przez Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Gminy Zbrosławice za pomysły najlepiej promujące gminę.

Pomysłodawcą Jadwigafestu jest ks. Józef German, proboszcz św. Jadwigi. Dzięki zabawie co roku udaje się zebrać sporą sumę na kolejne remonty kościoła. Udało się też zintegrować parafian. Z roku na rok domy są coraz bardziej ustrojone, a pomysły na pojazd jadący w korowodzie coraz bardziej oryginalne.

- Przygotowania do Jadwigafestu trwają w zasadzie przez cały rok. Namiot trzeba zamawiać już rok wcześniej, w marcu zaczynamy rozmowy w sprawie rezerwacji stołów. Wszystkie zespoły, na przykład te z Brennej, występują na zasadzie wymiany, więc też odpowiednio wcześniej trzeba o tym myśleć, pojechać z występem do nich - mówi Mariola Bujok, jedna z organizatorek festynu. - Wiele osób uczestniczy w przygotowaniach. Panie, które po nocach pieką i gotują, panowie, którzy śpią tu po nocach i pilnują sprzętu, sprzątają kosze...

- Można powiedzieć, że pracują trzy sekcje. Porządkowa, która odpowiada za czystość, pilnowanie porządku, dyżury przy sprzęcie. Kulturalno-sportowa i kulinarna - wyjaśnia ksiądz proboszcz. - Moim zadaniem jest tylko skoordynować pracę. Organizacyjne spotkanie w tym roku było krótkie: zmieniamy coś, czy nie. Ustaliliśmy, że nie zmieniamy.

Ks. German nie wyklucza, że z czasem zmieni się formuła festynu. On sam, jak zapewnia, najbardziej lubi w trakcie festynu usiąść i pogadać z parafianami. Ale takich chwil podczas zabawy jest niewiele.

Intensywne przygotowania zaczynają się kilka dni wcześniej. Podczas trzech dni można skosztować kilkanaście rodzajów pysznych ciast, zjeść zupy, placki ziemniaczane. Przygotowań wymaga też i obiad. Aby zrobić śląski obiad na około 900 osób, a tyle w tym roku zasiadło do stołów, samych klusek trzeba zrobić kilka tysięcy.

- Dla tych ludzi to jest wielki wysiłek. Już miesiąc wcześniej zaczęli robić zakupy. W piątek o trzeciej nad ranem kobiety zaczęły robić kołocz - wyjaśnia Jan Molenda z Rady Parafialnej.

Renata Mróz nie zdążyła w tym roku zobaczyć korowodu. Gdy przejeżdżał obok jej domu, kładła krem na ciasto. Na festyn zrobiła 21 podkładów pod ciasta. Delikatne, idealnie żółte...

- Będą desery gliwickie, wiśniowe, z galaretką, z kokosem, rumowe, wuzetki... - wyliczała w piątek. - Wczoraj rano zaczęłam, ale z przerwami. Obiad zrobiłam i o 22.30 skończyłam.

Ciasta zajęły stoły porozkładane w dwóch dużych pokojach jej domu. Wszystkie wolne stoliki i półki zajęły miski z kremami. Pani Renata dekorując ciasta marudziła, że ma bałagan w domu.

- Wszystko zaniedbane przez ten festyn. Ale nie szkodzi, to tylko trzy dni, a potem wszystko się unormuje... Ale fajnie jest - mruczała pod nosem.

Panie z Przezchlebia przygotowały na piątek m.in. placki ziemniaczane.

- Jeden dzień to jeden worek ziemniaków, pięćdziesiąt kilogramów - mówiła Janina Drzymała.

- A z czego te placki? - dopytywał się Zbigniew Jezienicki z Gliwic. Często jeździ po okolicznych drogach rowerem. W zeszłym roku trafił na Jadwigafest i w tym roku też tu przyjechał. Spodobało się.

- A z czego mają być? Z ziemniaków - obruszyły się panie.

- Bo na jednym festynie widziałem, jak robili placki z takiej masy z hipermarketu - wyjaśniał skruszony pan Zbigniew.
Takich jak on osób, które przyjeżdżają do Ziemięcic, bo słyszały o dobrej zabawie, jest coraz więcej.

- Plakaty są we wszystkich okolicznych miejscowościach. Sam osobiście rozwiozłem ich 80 - mówi Alojzy Szyguła z rady sołeckiej i parafialnej z Ziemięcic.

Festyn przyciąga coraz więcej byłych mieszkańców parafii, którzy na te trzy dni przyjeżdżają z Niemiec. Edeltrauda Kowolik przyjechała do rodziny w Świętoszowicach na spotkanie klasowe uczniów urodzonych w latach 1941-1949, którzy uczyli się w tutejszej szkole. I jak wiele osób została na festynie. Razem z "Kumoszkami ze Świętoszowic" jechała w korowodzie.

- To trzeba przeżyć! Bardzo, bardzo mi się podobało! Traktorkiem jechaliśmy i tak ładnie wszystko wystrojone przed domami. Super! Jestem taka zadowolona. Latami będzie co wspominać! - cieszyła się.

Wyjechała w 1977 roku. Za Polską nie tęskni, nawet ostatnio przyjeżdżała rzadziej - od kiedy podczas wizyty w kraju skradziono jej samochód. Festyn przywrócił jej wiarę w Świętoszowice.

- Przedtem nie działo się tu nic - przyznaje pani Edeltrauda.
Nad traktorem "Kumoszek" dumnie powiewał transparent "Trojaczki w Einhofie" (dawna nazwa Świętoszowic) i sznur suszących się śpioszków. W zeszłym roku panie zorganizowały weselisko w Einhofie. Trojaczki (w tym jedna lalka Murzynka) były jego kontynuacją.

Tegoroczny korowód zdominowała jednak stylistyka rodem z Dzikiego Zachodu. Połowa gości paradowała w kowbojskich kapeluszach, proboszcza tytułowano szeryfem, a gwiazdami festynu byli kowboje z Western Saloon z Większyc. W piątek pokazali nawet wszystkim, jak prawidłowo zorganizować napad na dyliżans. Zebrali wielkie brawa.

Przez te trzy dni przez boisko w Ziemięciach przewinęło się około trzech tysięcy ludzi. W głowach parafian zaczęły się rodzić pomysły na kolejny Jadwigafest.

- Jeśli ludzie będą widzieli, że nie robią tego ani dla księdza, ani dla sławy, ale dla pożytku swojego kościoła, to mam nadzieję, że Jadwigafest się nie znudzi... - mówi ks. German.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tarnowskiegory.naszemiasto.pl Nasze Miasto