Stowarzyszenie Misja Charytatywna Ziemi Tarnogórskiej działa od 1990 roku. Od jakiś dwóch lat osoby wskazane przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Tarnowskich Górach mogą dostać w siedzibie Misji, przy ul. Zamkowej, gorącą, gęstą zupę i grube kromki chleba.
- Przychodzę od ponad roku - mówi pani Jolanta z Tarnowskich Gór.
Przyjeżdża z garnkiem i zabiera obiad dla siebie, męża i dwójki małych dzieci. Trzecie je obiady w szkole.
- Takie rozwiązanie zaproponowała mi pomoc społeczna. Wiadomo, że lepiej byłoby gotować samemu, ale na to trzeba mieć pieniądze. Nie mam komu gotować, sama jestem jak palec, a nie jestem już młoda... - tłumaczy starsza pani.
Pani Hildegarda bardzo często przyjeżdża z Lasowic do jadłodajni. Czeka aż wszystkie osoby, które mają przyznane przez MOPS kupony z wydrukowanym parującym garnkiem, odbiorą obiady. Czasem zostaje kilka nie odebranych porcji i jedną z nich pani Hildegarda zabiera do domu.
Takich osób, jak ona, jest kilka.
- My nie jesteśmy żadne bandziory, chociaż lubimy wypić - zapewniają dwaj mężczyźni, obwiązani szalikami po czubek czapki. Mimo tej zasłony czuć od nich alkohol. - Za jedzenie sprzątamy tu podwórko.
Większość przychodzących tu osób doskonale zna panie, wydające zupę. Po stanie ubrania poznają, w jakiej ich podopieczni są kondycji i psychicznej, i finansowej.
- Panowie zazwyczaj jedzą na miejscu, panie przychodzą z garnkami - mówi Weronika Laszewska.
Stoi właśnie przy garnku z kapuśniakiem z białej kapusty. Oprócz tego, że wydaje posiłki jest też w Misji księgową.
- To są ludzie, którzy potrzebują pomocy z bardzo różnych przyczyn i nie są w stanie samodzielnie przygotować posiłku. Czasem nagle utracił ktoś pracę, czasem ma wyłączony prąd. Często są to osoby bez dochodu lub z bardzo niskim dochodem - mówi Zofia Ceglarska, kierownik działu usług MOPS.
Niski dochód to według przepisów kwota mniejsza niż 461 zł w przypadku osoby mieszkającej samotnie.
- Nazwaliśmy to kuchnią bracką, by nawiązać do historii miasta, miejskiej tradycji - wyjaśnia Urszula Lubos, szefowa stowarzyszenia.
Podkreśla, że dzięki kuchni rozwija się świetlica dla dzieci, działająca przy Misji.
- Na tym właśnie polega specyfika organizacji pozarządowych - wyjaśnia pani Urszula.
Co roku osoby korzystające z kuchni brackiej, na nowo muszą ubiegać się o kupony. W tym roku, w przeciągu pół miesiąca, zgłosiło się już 36 osób. W zeszłym roku po obiady przychodziło 121 osób.
Dzieci niektórych z nich, na przykład 8-letni Sebastian i 7-letnia Sandra, popołudnia spędzają w świetlicy.
- Gramy w oczko, w dwa kółka, w zgadywanie bajek - wyliczają.
- Oprócz tego odrabiamy lekcje, w czwartki jeździmy do aqua parku - mówi Elżbieta Knapik, ich wychowawczyni.
Maturzyści zakończyli rok szkolny. Czekają na nich egzaminy maturalne
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?