Sąd już po raz drugi uświadomił go, że nie ma racji i zamiast mandatu będzie musiał zapłacić grzywnę. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami kandydat na burmistrza, bo Łoziński startuje w najbliższej kampanii, zamierza uregulować należność i obiecuje, że nie będzie się już odwoływał od tej decyzji do sądu wyższej instancji.
- Czekam jeszcze tylko na pisemne uzasadnienie wyroku sądu i nie zamierzam się uchylać od odpowiedzialności. Nie jestem żadną "świętą krową", jak niektórzy sugerowali i oczywiście poniosę wszelkie konsekwencje. Jednak mimo takiego rozstrzygnięcia, nadal uważam, że radni pełnią służbę publiczną i mają prawo wjazdu na rynek - przekonuje Łoziński i zapowiada dalsze działania mające na celu wyjaśnienia tego, komu pod ratuszem wolno parkować, a komu nie.
- Przed wjazdem na rynek ustawiony jest znak zakazu ruchu w obu kierunkach. Jednak za nim wyznaczone są miejsca parkingowe dla pojazdów służb miejskich, o czym informuje tabliczka umieszczona pod znakiem. Ale tam parkują również inne pojazdy. Pytam więc, jak się tam dostały? Ktoś je przetransportował helikopterem? Chciałbym, aby ta sytuacja w przyszłości została wyjaśniona, bo w moim odczuciu jest kuriozalna - mówi Łoziński.
Problemu nie widzi natomiast komendant straży miejskiej Jacek Dawidowicz. Dla niego sprawa jest oczywista.
- Urząd Miasta posiada trzy samochody służbowe, które wszyscy znają i nikt nie ma problemu z ich rozpoznaniem, a samochody straży miejskiej są oznakowane. Czasami burmistrz wydaje zgodę na używanie własnego auta do celów służbowych pracownikom Urzędu Miasta i wtedy ich pojazd również może tam parkować - tłumaczy komendant.
Jednak w tym ostatnim przypadku nie są wydawane żadne przepustki, które pozwoliłby rozpoznać uprzywilejowany przez burmistrza pojazd. Skąd w takim razie strażnicy wiedzą, że dany samochód może stać na rynku?
- W takim przypadku ustalilibyśmy to w trakcie czynności, ale do tej pory nie było takiej potrzeby - przyznaje Dawidowicz wyraźnie poirytowany sprawą Łozińskiego. - Już wcześniej docierały do nas głosy od mieszkańców, którym nie podobało się to, że radni wjeżdżają na rynek mimo zakazu. I słusznie, bo faktycznie nie mają takiego prawa. Zrozumieli to wszyscy miejscy samorządowcy, tylko nie pan Łoziński - dodaje szef tarnogórskiej straży miejskiej.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?