Dolnośląsko-Opolska Straż ds. Zwierząt interweniowała w Potępie. "Tak upodlonego psa dawno nie widzieliśmy"
Pod koniec stycznia w sieci pojawił się wpis o skrajnie zaniedbanym psie, które odebrano od właścicieli w miejscowości Potępa w powiecie tarnogórskim. Interwencję podejmowała tam Dolnośląsko-Opolska Straż ds. Zwierząt. Jak podkreśla organizacja, pies miał znajdować się w stanie krytycznym.
- Otrzymaliśmy zgłoszenie o konającym psie, o którym wiedzą wszyscy - Państwowy Inspektor Weterynarii, policja, dzielnicowy i miejscowe organizacje, które próbowały coś z tym zrobić przez długi czas, ale nie dały rady. Za domem, w syfie i brudzie, na skraju prywatnego lasu, cierpiał malutki, niespełna 11-kilogramowy staruszek. Pies ledwo chodził, potykał się o własne łapy i co noc wył z bólu i cierpienia. Co na to "właściciele" Romana? Jak na "miłosiernych katolików" przystało, byli oburzeni, że nachodzimy ich "w dzień święty" [...] Oprawcy - mężczyzna, kobieta i dwóch dorosłych synów, mieli za nic cierpienie własnego psa. "Tu żył i tu ma zdechnąć" - stwierdziła "właścicielka" - opisuje sprawę Dolnośląsko-Opolska Straż ds. Zwierząt.
Zdaniem organizacji, powiatowy inspektor weterynarii, który przybył na miejsce stwierdził, że pies nie nadaje się do odebrania.
- Tymczasem stan Romana jest tragiczny (bo tak nazwano psa red.). Jest wychudzony, kachektyczny, ledwo chodzi, z trudnością stoi na łapach, ma powiększoną prostatę, mnóstwo kamienia nazębnego, urwany pazur, tonę łupieżu, kołtuny, sierść i skórę w dramatycznym stanie. Nikt nigdy nie widział, aby pies był wypuszczamy z kojca. Ma ogromne zaniki mięśniowe, problemy neurologiczne, zaćmę. Pies bał się wychodzić do ludzi, choć jest łagodny i spragniony dotyku ciepła i dobroci... W nocy trzęsie się pomimo dwóch koców i pojękuje - czytamy w opisie sytuacji.
Informacje te potwierdziła w rozmowie z nami Karolina Piech, prezes Dolnośląsko-Opolskiej Straży ds. Zwierząt.
Wpis, który przelał szalę goryczy?
Kilka dni po odebraniu psa, Dolnośląsko-Opolska Straż ds. Zwierząt poinformowała, że wykryto u niego guza na śledzionie. Zaapelowano o finansowe wsparcie, by uratować życie Romana. W międzyczasie organizacja opublikowała kolejny wpis, w którym poinformowała, że właściciele psa chcą go odzyskać. Nazwano ich oprawcami, gorzkie słowa padły również w kierunku policji oraz sołtysa Potępy, o którym napisano, że "jego zachowanie przypomina istny cyrk".
- Szuka psa, publicznie oskarża nas o bezprawne działania, udaje, że nie widzi strasznego stanu zwierzęcia i robi wszystko, aby Roman wrócił do oprawców i skonał na zimnie - informuje organizacja.
Pod wpisem pojawiły się setki komentarzy, w większości negatywnie odnoszących się do właścicieli psa i osób, które zostały wymienione jako współwinne tej sytuacji. Do tej pory na leczenie psa zebrano ponad 4 tys. zł.
Roman to tak naprawdę Maks
Aby zbadać sprawę, udaliśmy się na miejsce, żeby porozmawiać z właścicielami zwierzęcia. Pokazują nam budę wypełnioną słomą i kojec, gdzie przebywał pies. Jak podkreślają, pierwsza z interwencji w tej sprawie miała miejsce w piątek, 27 stycznia. Na miejsce przybyła policja oraz powiatowy lekarz weterynarii. Wezwany na miejsce weterynarz nie stwierdził, by pies rzeczywiście posiadał oznaki zaniedbania. Wydano jedynie zalecenie, by przenieść budę, w której przebywał pies, w inne miejsce.
- Pies nie nadawał się do odebrania od właścicieli. Nie był w stanie, który wskazywałby, że jest maltretowany czy głodzony. Jak na psa podwórkowego, wyglądał na zadbanego. W budzie było jednak czysto, nie było odchodów - podkreśla Marcin Machoj z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Tarnowskich Górach.
Wiek psa określono na około 16-17 lat. Jak podkreśla weterynarz, z uwagi na swoje lata, pies miał już pewne ograniczenia ruchowe.
- Ten pies to już staruszek i ze względu na swój wiek ciężko się poruszał. Jestem lekarzem i widziałem psy, które jeśli rzeczywiście mają jakieś poważne uszkodzenia, to wtedy cierpią i piszczą, a w tym przypadku pies po prostu powolutku wychodził ze swojej budy. Żadnych oznak bólowych nie sygnalizował - dodaje tarnogórski weterynarz.
Pies zniknął z posesji
Dwa dni później pies w tajemniczych okolicznościach zniknął z posesji mieszkańców Potępy. Zdaniem właścicieli, miało to miejsce w godzinach przedpołudniowych.
- Jak każdego poranka daliśmy mu jeść. Zjadł i poszedł schować się w budzie. Gdy pojechaliśmy do kościoła, to pies jeszcze był. Po powrocie sąsiadka poinformowała nas, że pod nasz dom podjechał czarny samochód, z którego wysiadły dwie osoby chcące dostać się przez bramę na naszą posesję. Po chwili zauważyliśmy panią, która szła wzdłuż płotu i nagrywała naszą posesję, próbując dostać się tutaj od drugiej strony. Kobieta poinformowała nas, że słyszała o naszym psie, który miał być zaniedbany i powiedziała, że musi go zabrać. Nie wiedzieliśmy, o co chodzi, bo przecież dwa dni wcześniej w tej sprawie była już inna osoba. Wezwaliśmy policję, chwilę porozmawialiśmy i ci państwo odjechali. Policjant poprosił, abyśmy pokazali mu psa i okazało się... że pies zniknął. Nie złapaliśmy nikogo za rękę, ale ktoś musiał wejść tutaj od tyłu i zabrać psa podczas naszej rozmowy - opisują sytuację właściciele psa.
Jak podkreślają, Maks miał się dobrze, miał swoją budę, kojec oraz ocieplone miejsce, gdzie mógł przebywać w czasie silnych mrozów. Po pierwszej wizycie organizacji pro zwierzęcej, udali się z nim do weterynarza, by sprawdzić, czy rzeczywiście nic mu nie dolega.
- Wszystko zostało tak, jak odebrano od nas psa - mówią, pokazując nam swoją posesję i miejsce, gdzie przebywał pies. - Maks był regularnie wypuszczany na noc, bo przecież każdy pies musi sobie pobiegać. Nigdy nie był przez nikogo uderzony. Po pierwszej wizycie tych państwa udaliśmy się z nim do weterynarza, gdzie stwierdzono, że nic poważnego psu nie dolega. Jest po prostu staruszkiem - podkreślają właściciele pokazując nam wyniki badań od weterynarza. - Napisali o nas jako o oprawcach, że od wielu lat katowaliśmy zwierzęta. Pies był już wiekowy i miał pewne ograniczenia w poruszaniu się. Nikt nigdy nie zwracał nam uwagi, że coś niedobrego miałoby się tutaj dziać - dodają.
Policja dwukrotnie była wzywana na interwencję
O komentarz do sprawy poprosiliśmy rzecznika prasowego tarnogórskiej policji. Jak zaznacza sierż. szt. Kamil Kubica, od początku roku policjanci przeprowadzili dwie interwencje w miejscowości Potępa, które dotyczyły tego psa.
- W trakcie interwencji na miejscu obecny był Powiatowy Inspektor Weterynarii, który wykonał swoje czynności wobec wskazanego czworonoga. Finałem interwencji było pozostanie psa w miejscu swojego stałego przebywania - podkreśla sierż. szt. Kamil Kubica, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Tarnowskich Górach.
Druga interwencja policji związana była z osobami, które miały obserwować posesję, gdzie znajdował się pies.
- W tym przypadku osoby będące na miejscu zostały pouczone o odpowiedzialności prawnej. Następnie policjanci wraz z właścicielem udali się do kojca, gdzie miał przebywać pies. Okazało się, że pies zniknął - stąd właściciel, który stwierdził, że nie ma możliwości, aby pies oddalił się samowolnie, złożył zawiadomienie o kradzieży psa - dodaje policjant.
Sołtys Potępy: mieszkańcy są nagrywani i zastraszani
Do sprawy odniósł się również sołtys Potępy, w której mieszka rodzina, której odebrano psa. Jak podkreśla w rozmowie z nami, to nie pierwsza tego typu sytuacja w tej okolicy, gdyż od 2021 roku skradziono już pięć psów - cztery z miejscowości Potępa i jeden z Krupskiego Młyna. Jeden z mieszkańców zgłosił to policji, jednak sprawę umorzono, bo nie udało się wykryć sprawcy.
- Ostatnio w Potępie uprawiane jest psychiczne znęcanie się na właścicielami psów przez pewną panią. Od momentu jej przybycia, policja była już wielokrotnie wzywana w celu "złego traktowania zwierząt". Nie tak dawno do urzędu wpłynęła informacja od pewnej pani o przeraźliwym płaczu i wyciu psa w dzień i noc, co rzekomo mieli zgłaszać mieszkańcy ulicy Leśnej w Potępie. 7 lutego, na prośbę pana wójta przeszedłem całą ulicę Leśną, nagrywając film wideo, gdzie było słychać jedynie śpiew ptaków. Świadczy to o fakcie, że od pewnego czasu mieszkańcy są pacyfikowani, śledzeni, nagrywani i zastraszani przez tą panią - podkreśla sołtys Potępy Andrzej Janus.
Zdaniem sołtysa Potępy, informacje o odebranym pod koniec stycznia psie są nieprawdziwe. Jak dodaje sołtys, decyzja o odebraniu zwierzęcia musi być podejmowana przez wójta, burmistrza lub prezydenta miasta, o ile uzyska on takie informacje od policji, lekarza weterynarii lub upoważnionego przedstawiciela organizacji społecznej, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt.
- Nie godzę się na takie traktowanie właścicieli psów, nachodzenie na prywatne posesje i zastraszanie rodzin posiadających czworonogi. Wyrażam swoje ubolewanie nad psychicznym znęcaniem się nad rodziną, której odebrano psa oraz ciągłe zastraszanie mojej osoby. Hejt, który pojawił się na stronie Dolnośląsko-Opolskiej Straży ds. Zwierząt ,jest jednym zwykłym kłamstwem, stertą pomówień, zastraszaniem i próbą zabrania człowiekowi jego godności, za coś, co nie ma miejsca - dodaje sołtys Andrzej Janus.
Z całym oświadczeniem sołtysa można zapoznać się w tym miejscu: (od 1:06)
Sąsiednia gmina zaapelowała do mieszkańców
W połowie lutego urzędnicy z pobliskiej Wielowsi wydali komunikat dotyczący podejrzanych wizyt na prywatnych posesjach. Urzędnicy podkreślali, że w ostatnim czasie otrzymywali wiele sygnałów od mieszkańców o osobach, które podawały się za działaczy lub członków organizacji pro zwierzęcych.
- W sytuacji, w której właściciel posesji nie jest pewny co do uprawnień osób, które próbują podejmować czynności na terenie jego posesji i na jego mieniu i zwierzętach, zalecamy wylegitymowanie takiej osoby, w tym w zakresie posiadania upoważnienia, w razie możliwości zrobienia zdjęcia identyfikatora, a w sytuacji budzącej wątpliwość wykonanie telefonu na komisariat policji w celu zgłoszenia zaistniałego zdarzenia. Ważne jest aby zgromadzić jak najwięcej dowodów potwierdzających ewentualne przeprowadzane czynności tj. dokumentacji zdjęciowej, nagranie wykonywanych czynności telefonem, zgromadzenie kopi wszelkiej podpisywanej dokumentacji - poinformował Urząd Gminy w Wielowsi.
Co dalej z psem i gdzie leży prawda?
Właściciele zwierzęcia złożyli zawiadomienie o kradzieży psa. Jak podkreślają, nie mają pewności, czy uda im się jeszcze go odzyskać. Działania w tej sprawie prowadzi policja. Pozostaje jednak mieć nadzieję, że pies - niezależnie gdzie się znajduje - szczęśliwie przeżyje ostatni okres w swoim życiu. Ocenę tej sytuacji pozostawiamy Czytelnikom.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?