Każdy może tu przyjść i grać, co ważne - za darmo. Przydomową salę nazywa "budką pingpongową". W latach studenckich Hnyda trenował wyczynowo w Krakowie, był nawet mistrzem Polski juniorów i członkiem kadry narodowej. Gdy zaczął pracę, rakietkę odłożył na 40 lat do szafy. Sięgnął po nią, kiedy dopadły go problemy kardiologiczne. Współpracuje z innym pasjonatem pingponga: Stanisławem Szczupakiem z Orzecha (też pacjentem kardiologów).
Promocja tenisa, to moja pasja
Z Adamem Hnydą mieszkańcem Świerklańca i pingpongistą amatorem rozmawia Stanisław Wawszczak
Skąd wzięło się u Pana w takim dojrzałym wieku zamiłowanie do pingponga?
Fakt, skończyłem siedemdziesiątkę i jestem po przeszczepie zastawki w sercu. Po operacji lekarz zdecydowanie zalecił mi czynną rehabilitację. Przyszedł mi na myśl pingpong jako, że kiedyś byłem czynnym zawodnikiem. Lekarz poparł ten pomysł i tak zaczęła się moja druga w życiu przygoda z tenisem stołowym.
Czy próbuje Pan swoją pasją zarazić innych?
Powołałem Akademię Tenisa Stołowego i pod jej egidą chciałbym promować tenis w naszej gminie. Zbudowałem małą salę, w której mieści się w niej jeden stół, ozdobiłem ją zdobytymi trofeami i kolekcją 400 piłek pingpongowych różnych producentów. Chcemy przekonać dyrektorów miejscowych szkół podstawowych, aby pomogli zorganizować w przyszkolnych salach zajęcia dla dzieci i młodzieży. Rozmowy trwają, bo trzeba jednak zapłacić woźnemu za pilnowanie oraz nauczycielowi, który poprowadzi regularne zajęcia. Im większa grupa będzie mogła ćwiczyć, tym więcej będzie zdrowej młodzieży w naszej gminie. Kiedyś konkurentem sportu była telewizja, dzisiaj największym jest internet.
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?